Każdy EBowiec wie, że na targach trzeba być. Ale! Czy na wszystkich? Jak wybrać te odpowiednie dla twojej firmy? Jak zmierzyć efektywność targów? I jak dobrze się z nich pokazać?
Zacznijmy od najważniejszego pytania: czy mając otwarte projekty rekrutacyjne, powinniśmy być na wszystkich targach w regionie? Oczywiście nie! Nawet jeśli doskwiera nam chwilowy brak aplikacji i zaczynamy myśleć: "nigdy nie mieliśmy aplikacji z kierunków rolniczych na stanowiska IT – pewnie dlatego, że się tam nie promujemy – idźmy na rolnicze targi pracy.” W swojej pracy często spotykam się z opinią: że naszą grupą docelową są wszyscy. Niestety to, że kierujemy swoje kampanie do wszystkich nie oznacza, że są naszą grupą docelową. To że mamy jednego dobrego developera, który w przeszłości skończył też uczelnię rolniczą, nie oznacza, że to tam mamy kierować swoje główne akcje promocyjne. Bardziej oznacza to, że powinniśmy mieć otwarty umysł i nie zamykać się tylko na jeden rodzaj kandydatów.
Jak wybrać te odpowiednie dla nas targi? Często decyduje nasza opinia na temat targów z poprzednich lat. Fakt, czy zebraliśmy odpowiednią liczbę CV, czy osoby, które zostawiły u nas CV faktycznie wzięły udział w procesie rekrutacji, i najważniejsze, czy dostały pracę? W targach pracy bierzemy udział głównie po to, aby znaleźć pracownika oraz aby wzmocnić nasz wizerunek. Niestety nie każde targi pracy zapewnią nam jedno i drugie, dlatego planując naszą obecność na targach ustalmy sobie cele. Nie tylko rekrutacyjne, ale także wizerunkowe. Coraz bardziej popularne stają się targi poza murami uczelni. Jest to dobre rozwiązanie dla firm, które nie mają jasno sprecyzowanej grupy docelowej. Warto jednak pamiętać, że uczelniane targi to nie tylko targi dla firm, które szukają do pracy studentów i absolwentów, ale również dla tych firm, które myślą długofalowo. Uczelnia to lokalizacja, w której mamy wszystkich studentów w jednym miejscu i możemy dotrzeć do nich w tym samym czasie. Dodatkowo argumentem za jest fakt, że targi odwiedzają osoby mniej lub bardziej zainteresowane „karierą”. Warto być z tymi osobami w kontakcie, nawet jeśli teraz nie mamy dla nich pracy. Niewykluczone, że za 3-4 lata spotkamy się z nimi w czasie rekrutacji.
Ostatnio spotkałam się z opinią, że targi zmieniają się powoli (lub wcale nie tak powoli) w festyny. Czy firmy powinny prześcigać się w atrakcjach przygotowanych dla studentów? A może najważniejsza jest merytoryka? I choć rękoma i nogami podpisuję się pod stwierdzeniem, że ważniejsze niż gadżety jest umiejętne zaprezentowanie firmy, to samo stoisko i materiały promocyjne również powinny być spójne z naszą strategią i zachęcać swoim wyglądem. Jeśli planujemy atrakcję, fajnie jeśli wizualnie będzie pasowała do reszty stoiska. Czasami schludne i ciekawe wizualnie stoisko przyciągnie więcej kandydatów niż atrakcja (szczególnie jeśli wpadliśmy na ten sam pomysł co kilkanaście firm).
Z jakim wyprzedzeniem planować udział na targach? Sporym. Najlepiej zaraz po targach zrobić dokładną analizę (zerknąć na statystyki od organizatorów, zapytać pracowników którzy byli na targach, sprawdzić liczbę aplikacji). Stoisko, ulotki/broszury, gadżety, dodatkowe atrakcje warto dobrze zaplanować i zaprojektować, doliczyć czas na projekt i produkcję, przewidzieć transport i „siły wyższe”. Na koniec nie zapomnijmy, że naszych reprezentantów też trzeba dobrać do targów, a przede wszystkim przygotować ich do reprezentowania naszej firmy.